DLA FANEK NIEBANALNYCH ROZWIĄZAŃ

Promocje
Komplet bluza z prążkowymi legginsami - BEŻ
Komplet bluza z prążkowymi legginsami - BEŻ

260,10 zł

Cena regularna: 289,00 zł

Najniższa cena: 289,00 zł
szt.
Bluza dresowa na suwak - BIAŁY
Bluza dresowa na suwak - BIAŁY

215,10 zł

Cena regularna: 239,00 zł

Najniższa cena: 239,00 zł
Bluza dresowa na suwak - ZIELONY
Bluza dresowa na suwak - ZIELONY

215,10 zł

Cena regularna: 239,00 zł

Najniższa cena: 239,00 zł
Bluza dresowa na suwak - CZERWONY
Bluza dresowa na suwak - CZERWONY

215,10 zł

Cena regularna: 239,00 zł

Najniższa cena: 239,00 zł
Bluza dresowa na suwak - CZARNY
Bluza dresowa na suwak - CZARNY

215,10 zł

Cena regularna: 239,00 zł

Najniższa cena: 239,00 zł
Spodnie pumpy lniane - MIODOWY
Spodnie pumpy lniane - MIODOWY

179,10 zł

Cena regularna: 199,00 zł

Najniższa cena: 189,00 zł
szt.
Spodnie pumpy lniane - CZARNY
Spodnie pumpy lniane - CZARNY

179,10 zł

Cena regularna: 199,00 zł

Najniższa cena: 189,00 zł
szt.
Spodnie pumpy lniane - ECRU
Spodnie pumpy lniane - ECRU

179,10 zł

Cena regularna: 199,00 zł

Najniższa cena: 189,00 zł
szt.
 Komplet prążkowa sukienka i krótka bluza - AMARANT
Komplet prążkowa sukienka i krótka bluza - AMARANT

233,10 zł

Cena regularna: 259,00 zł

Najniższa cena: 259,00 zł
szt.
Spodnie pumpy lniane - MORSKI
Spodnie pumpy lniane - MORSKI

179,10 zł

Cena regularna: 199,00 zł

Najniższa cena: 189,00 zł
Długa letnia spódnica bombka - ORIENTALNA ŁĄKA
Długa letnia spódnica bombka - ORIENTALNA ŁĄKA

179,10 zł

Cena regularna: 199,00 zł

Najniższa cena: 199,00 zł
Długa letnia spódnica bombka - CZARNA W KWIATY
Długa letnia spódnica bombka - CZARNA W KWIATY

179,10 zł

Cena regularna: 199,00 zł

Najniższa cena: 199,00 zł
Takie tańce 2
Takie tańce

Przeczesując swoje zwoje mózgowe w poszukiwaniu tematów na bloga, przypomniałam sobie historyjkę, która chociaż nieco krwawa, teraz wydaje mi się całkiem śmieszna…
W związku z tym, że ciężko będzie mi tym razem zastosować lokowanie produktu i z sensem wpleść słowa klucz, to co jakiś czas zrobię przerwę na reklamę. Taki w końcu jest cel tego bloga, a że dobrze się bawię pisząc go, to już inna sprawa:)

Sponsorem artykułu jest marka WhyNot, producent wspaniałych szali z kapturem oraz czapek, rękawiczek a ostatnio również dresów

W latach młodzieńczych nie mogłam narzekać na brak powodzenia. Nie to żebym brylowała jakoś specjalnie na salonach i nie mogła się odgonić od adoratorów, ale źle nie było. Byłam wysoka, w miarę szczupła, z burzą rudych loków, miałam kawałek cycka i tyłka, więc jak to mówią „było na czym oko zawiesić” :) Niemniej jednak, mimo że jacyś panowie zawsze się gdzieś w pobliżu kręcili, to ta druga połówka jabłka nie chciała się odnaleźć. Wszystkie moje koleżanki z liceum, a potem ze studiów i pracy miały stałych facetów, niektóre już kolejnych i kolejnych, a ja ciągle byłam sama. Nie chcę wnikać za bardzo czemu tak było, bo teraz jak już od nastu lat jestem mężatkom, to wszelkiego rodzaju analizy psychologiczne i doszukiwanie się defektów charakteru mogłoby zostać użyte przeciwko mnie:)

Nie pamiętam jednak, żeby jakoś szczególnie mi to przeszkadzało, ale zdecydowanie bolało to moje koleżanki, które za wszelką cenę starały się mnie wyswatać. Ileż to razy ja byłam na randce w ciemno? Czasem były bardziej, czasem mniej udane, ale zawsze zorganizowane przez moje psiapsie ze szczerego serca. Nie mam podstaw, żeby nie wierzyć w ich najlepsze intencje, ponieważ dwa razy z tych moich randek wyszły małżeństwa, tylko że nie moje, a tych właśnie koleżanek, które podsyłały mi idealnych ich zdaniem kandydatów - tak idealnych, że jak mi nie podpasowali to same się nimi zaopiekowały.

Raz na randkę w ciemno zostałam umówiona z chłopakiem, który jak się okazało był moim kolegą ze szkoły. Trochę się ubawiliśmy tym faktem, poszliśmy na imprezę i nadal pozostaliśmy znajomymi.

Innym razem umówiona zostałam z wykładowcą akademickim. Wtedy nie było jeszcze komórek, więc musieliśmy zawczasu, przed spotkaniem ustalić jakiś znak rozpoznawczy, ponieważ jak większość par w tamtych czasach mieliśmy się spotkać pod Rotundą, i jakoś trzeba było się odróżnić od reszty. Znakiem rozpoznawczym miała być pomarańcza tj. ja miałam trzymać pomarańczę w ręku, a on miał być wysoki, szczupły i w okularach. Nauczona doświadczeniem poprzednich randek, sprytnie schowałam sobie pomarańczę do kieszeni i w ukryciu wyszukiwałam chłopaka odpowiadającego powyższemu opisowi. Jak będzie ok, to ją wyciągnę i podejdę do niego – uknułam.
Po chwili zjawił się taki jeden - gamoń z wyglądu i ciamajda, przygarbiony, z przetłuszczoną grzywką. Stał, rozglądał się, grzywkę przylizywał. Nie ma mowy – pomyślałam. Schowałam pomarańczę jeszcze głębiej w kieszeń i wsiadłam do pierwszego autobusu, który podjechał. Gdy dojechałam do domu zadzwonił telefon. Okazało się, że mój randkowicz spóźnił się na autobus i przyjechał 10 minut po umówionym czasie, podczas gdy ja siedziałam już w autobusie i wracałam do domu, wściekła na przyjaciółkę, która mnie wpuściła w taki kanał. Nie pamiętam czy się w końcu później spotkaliśmy, ale jeżeli nawet tak, to jak widać nic z tego nie wyszło.

Tu mogę zrobić przerwę na reklamę: każdy komin i szal firmy WhyNot jest uszyty z wysokiej jakości dzianiny od polskich producentów, podobnie jak czapki, opaski i rękawiczki

Nawet osobę towarzyszącą na studniówkę poznałam tuż przed wejściem na salę balową. Fajnie się bawiliśmy i to by było na tyle – do tej pory jest mężem koleżanki, która mnie z nim umówiła.

Pewnego razu zostałam wkręcona w jakąś na maxa dziwną akcję. Mianowicie, znajomy zespół (w sensie kapela weselna, składająca się głównie z aspirujących na gwiazdy rocka gitarzystów) miał grać na balu ostatkowym w jakiejś Wólce Mlądzkiej czy innym Ostrowiku (z czegoś trzeba było żyć, żeby do tej światowej kariery doczekać) i na tym balu miało być jakichś dwóch fajnych chłopaków – znajomych tego zespołu, którzy nie mają osób towarzyszących, w związku z tym - jeżeli nie mam innych planów, to oni bardzo serdecznie zapraszają. No dobra, w sumie miałam do wyboru pić piwo z koleżanką w barze lub pojechać i trochę się powygłupiać. Wesela nie były totalnie w naszym klimacie, ale przecież mogło być śmiesznie. Ahoj przygodo!
Ani się spostrzegłyśmy, jak obie, odstawione w balowe kiecki, jechałyśmy z naszymi znajomymi grajkami na „Bal ostatkowy u Teresy” – same nie mogłyśmy w to do końca uwierzyć. Czułyśmy się w miarę bezpiecznie, ponieważ znałyśmy chłopaków z zespołu, więc jedyne co mogło nam grozić to totalna żenada. Nasze obawy były jednak na wyrost, ponieważ oczekujący na nas panowie okazali się całkiem sympatyczni i z tego co pamiętam chyba nawet przystojni. Byli w naszym wieku – czyli ok dwudziestu paru lat i podobnie jak my z dystansem nastawieni do tego typu imprez. Z daleka śmierdziało tu jakimś spiskiem znajomych bawiących się w Kupidynów, na co wszyscy szybko wpadliśmy i postanowiliśmy mieć z tego niezłą zabawę.

Bez zobowiązań i w super humorach bawiliśmy się świetnie cały wieczór. Nie przeszkadzało nam nawet, że średnia wieku na imprezie to 50 plus, a zespół przygrywał co jakiś czas „Majteczki w kropeczki”. Po kilku przetańczonych kawałkach robiliśmy sobie zwyczajowo przerwę na fajka i ochłonięcie na dworze.

Humor zepsuł mi się nieco dopiero, gdy za którymś razem taka uchachana i roztańczona chciałam z gracją wybiec na podwórko i noga ugrzęzła mi w drucianej wycieraczce. Jak długa rozpłaszczyłam się na podjeździe sali balowej a wokół zaległa cisza. Po chwili wszyscy rzucili się, aby mnie pozbierać, jednak sama zdążyłam się już podnieść i otrzepać, udając, że zupełnie nic się nie stało. Niestety porwane rajstopy i złamany obcas skutecznie zmąciły moje wspaniałe samopoczucie. Zastanawiałam się nawet czy nie wezwać taksówki i nie wrócić do domu. Towarzystwo zaczęło jednak jęczeć, że popsuję im wieczór i takie tam, i zapewniać mnie, że dobrze wyglądam i nic przecież nie widać. Ogarnęłam się cokolwiek, zdjęłam straszące dziurami rajstopy i pokuśtykałam z powrotem na salę, by po chwili przestać już zwracać uwagę na swoje pozdzierane kolana i ruszyć w tan. Impreza była z resztą już na tyle rozkręcona, że nikomu nie przeszkadzało to, że pląsałam sobie radośnie bez butów i z gołymi nogami. Znowu zrobiło się fajnie.

Było już grubo po północy, gdy orkiestra zagrała „Takie tango” Budki Suflera.

- Chodź Mała, pokarzemy dziadkom jak się tańczy – krzyknął mi do ucha jeden z naszych nowych kolegów i pociągnął na parkiet.

Nie trzeba było mnie zresztą jakoś specjalnie ciągnąć, ponieważ ja do tej pory mam tak, że jak już się w tańcu rozkręcę, to ciężko mnie zatrzymać - uruchamiają mi się stawy rzekome i fantazja choreografa. Chłopak podchwycił temat i zaczęliśmy odstawiać show żywcem z Tańca z Gwiazdami wyjęte - obroty, piruety, wymachy głową i przerzucanie przez biodro. Dziadki rzeczywiście zauważyli nasze zaangażowanie i ustawili się w koło klaszcząc i podrygując w rytm szlagieru. Dla nas to było jak woda na młyn - kolega „Maserak” rozkręcał się coraz bardziej a ja próbowałam za nim nadążyć. W pewnym momencie odchyliłam się mocno do tyłu, tak, że włosami zamiatałam podłogę, a on w swej fantazji postanowił obrócić mnie dookoła siebie.

Jak postanowił tak też zrobił. Wziął zamach, i nagle jeb!

Wszystko ucichło a ja zobaczyłam gwiazdy. Towarzystwo przestało klaskać, a w zamian za to, po sali przebiegł niepokojący szum. Poczułam dziwne ciepło pod nosem i zobaczyłam jakąś panią, która biegnie do mnie z obrusem ściągniętym ze stołu. Zanim kobieta dobiegła z tym nieco oryginalnym opatrunkiem, to krew zdążyła mi zalać pół twarzy i sukienkę. Stałam się niewątpliwą atrakcją wieczoru, chociaż niekoniecznie o takie gwiazdorzenie mi chodziło.
Okazało się, że mój przemiły kolega, w swej tanecznej fantazji, obracając mnie dookoła swej osi, nie uwzględnił filara stojącego na mojej orbicie, i przywalił mną w niego z całą siłą i gracją jaką w danej chwili dysponował.

Tym razem to już musiałam wezwać taksówkę i wrócić do domu.

Mama jak mnie zobaczyła w drzwiach omal nie zemdlała, a tata chciał dzwonić na policję.

- O Boże, córciu, co ci się stało? – lamentowała – Pobili Cię? Zgwałcili? Mieliście wypadek?

Trochę trudno było mi im wytłumaczyć, że ja się tylko świetnie bawiłam i dlatego mam zdarte kolana, jestem bez rajstop i butów, mam zakrwawioną sukienkę i spuchniętą twarz, a przy tym nic nie piłam, bo miałam być rezerwowym kierowcą dla naszych rockmanów.

Ciężko mi też było, na drugi dzień opowiadać lekarzom, jak doszło do złamania nosa, a odwiedziliśmy z tatą trzy szpitale zanim trafiliśmy do odpowiedniego. Jeden dowcipniś w szpitalu w Otwocku zawołał nawet swoją koleżankę i pokładając się ze śmiechu poprosił, żebym jej też to opowiedziała.

Mi do śmiechu było raczej nie bardzo, szczególnie, że przez kolejnych kilka tygodni siedziałam w domu z jakimiś prętami w nosie i fioletową twarzą.

A randkowicz? – no cóż… Zadzwonił do mnie nawet raz, ale jak usłyszał, że wskutek naszych popisów tanecznych mam złamany nos, to się chyba przestraszył, że mi może jakąś rentę dożywotnią będzie musiał wypłacać i więcej się nie odezwał.

Niewątpliwie była to najbardziej krwawa randka jaką pamiętam, ale mimo wszystko wspominam ją teraz ze śmiechem i serdecznie pozdrawiam „Maseraka” jeżeli kiedyś by to przeczytał.

Spokojnie - nie chcę renty, bo liczę na to, że za kilka lat będę obrzydliwie bogatą współwłaścicielką światowej marki odzieżowej WhyNot :)

Z tego wszystkiego zapomniałam o reklamie : Czapka, kaptur i otulacz WhyNot to najlepszy przyjaciel każdego zmarzlucha. Dresy też są cieplutkie :)                

 

 

 
 

Komentarze do wpisu (2)

27 października 2023

Ale się uśmiałam

27 października 2023

Ale się uśmiałam

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium